O mnie
Z wykształcenia — pewnie coś konkretnego. Z zawodu — coś, co się klika, pisze lub wyjaśnia. Z powołania? Raczej z frustracji. Bo ileż można patrzeć na świat, który sam ze sobą toczy geopolityczne szachy, a pionki myślą, że grają w warcaby?
Ta strona to nie projekt marketingowy, nie strategia personal brandingu, ani tym bardziej platforma do szerzenia „własnej prawdy”. To raczej stacja przesiadkowa dla tych, którzy czują, że globalne narracje przestały się kleić — i którzy chcą się z tego trochę pośmiać, zanim znowu włączą CNN albo przejrzą memy z Twittera.
Nie jestem ani ekspertem, ani prorokiem. Ale potrafię łączyć kropki — zwłaszcza te, których nikt nie chce łączyć, bo są niewygodne, nieopłacalne albo po prostu śmieszne. Analizuję konflikty, układy i absurdy świata, który wciąż udaje, że jest poukładany. Czasem ubieram to w formę wykresu, czasem w metaforę, a czasem w zdanie, które bardziej kąsa niż informuje.
Jeśli miałbym się jakoś opisać, to jestem obserwatorem z ironicznym filtrem. Kimś, kto z równym zainteresowaniem czyta raporty NATO, jak i komentarze pod postami Ordo Iuris. Kimś, kto z pasją śledzi działania Mossadu, ale równie mocno fascynuje się tym, dlaczego TikTok wie więcej o nastolatkach niż ich rodzice.
Pseudointelekt to ironiczna maska, ale i tarcza. Bo dziś, żeby mówić serio, trzeba udawać, że się żartuje. A żeby mówić żartem — trzeba wiedzieć, z czego dokładnie się śmiejemy.
Jeśli chcesz zrozumieć świat, musisz najpierw zaakceptować, że nie ma w nim sensu. Jeśli chcesz go opisać — dobrze by było, żebyś miał na to swój własny język. Ja próbuję go tworzyć, łącząc analizę z absurdem, wiedzę z memem, i komentarz z autoironią.
Nie obiecuję obiektywizmu. Nie gwarantuję rzetelności. Ale zapewniam jedno: wszystko, co tu piszę, jest pisane z sercem — nawet jeśli to serce bije trochę złośliwie.