Czy Kaktusy Mogą Głosować? Nowa Pozycja Środkowoamerykańskich Roślin w Polityce
Czas na kolejne newsy ze świata geopolityki, które nauczą nas, że nic nie jest niemożliwe, a wszystko na tym świecie staje się przynajmniej trochę zabawne, gdy tylko zmieni się perspektywę. Tym razem zadajemy pytanie, które już od dawna zadaje sobie większość mieszkańców pustynnych terenów Ameryki Środkowej: czy kaktusy powinny mieć prawo głosu w wyborach na prezydenta? Przy obecnym tempie zmian politycznych i ekologicznych, być może odpowiedź nie jest aż tak oczywista, jakby się mogło wydawać.
Znów jesteśmy świadkami, jak natura wchodzi w nieuniknioną kolizję z polityką. W wodopoju zdominowanym przez politycznych drapieżników, pojawiają się nowe, dotychczas niezauważalne siły – te bez nóg, ale za to z mnóstwem kolców. Może jeszcze kilka lat temu kaktusy byłyby tylko cichymi obserwatorami politycznych zwrotów, ale teraz, kiedy coraz więcej krajów postanawia składać hołd swoim bogatym we florę ekosystemom, rodzi się pytanie, kto właściwie ma prawo decydować o losie świata.
W zeszłym tygodniu na kartach historii politycznej Ameryki Łacińskiej pojawiła się inicjatywa zapewnienia roślinom statusu obywatelskiego. Orędownicy idei argumentują, że skoro drzewa produkują tlen, a rośliny wspierają równowagę ekosystemu, zasługują co najmniej na prawa równe tym, o jakie walczą zapomniane dotąd mniejszości. Nic dziwnego, że inicjatywa ta wzbudziła mieszane reakcje w świecie polityki – od gorących uniesień po chłodne poty.
W kontekście geopolityki, manewr ten wzmocniłby pozycję państw, które już słyną z bogactwa swojej flory. Może to być kolejny krok w kierunku zredefiniowania relacji między światem przyrody i polityką, w której, no cóż, najwięksi gracze liczą, jak wiele liści mogą zgromadzić na swoich talerzu wpływów.
Przyglądając się bliżej tej roślinnej rewolucji, nie sposób nie zauważyć, że w międzynarodowych kręgach dyplomatycznych już pojawiły się teorie spiskowe, jakoby lobby kaktusów i sukulentów miało wkrótce powalczyć o miejsca w ONZ. Cóż, jeśli to prawda, to czy następne pokolenie polityków będzie zmuszone wykazać się zielonymi umiejętnościami negocjacyjnymi?
I wreszcie, czy taka wizja nie jest kolejnym dowodem na to, że w świecie, gdzie wszystko zdaje się być niemożliwe, niekiedy to właśnie zabawne pytania dostarczają najwięcej prawdy o naszych wartościach i o tym, co uważamy za najważniejsze.
Na zakończenie, choć może dzisiaj kaktusy nie otrzymały jeszcze prawa głosu, to nie możemy wykluczyć, że w niedalekiej przyszłości staną się ważnym graczem w wielkiej grze politycznych kaktusów. Ale do tego czasu, pozostaje nam jedynie delektować się ich spokojnym, niedzielnym istnieniem i patrzeć, jak z dnia na dzień zmieniają nasz świat, nawet jeśli zaczynają od maleńkich kropli rosy.